Uczennica klasy Vb Anna Lipka
w ogólnopolskim konkursie literackim!
Konkurs „Popisz się talentem” to świetna okazja, aby zmotywować uczniów do pisania i dać im szansę na prawdziwy - literacki debiut pod okiem fachowców: pisarza Rafała Witka oraz redaktor naczelnej magazynu literackiego „Świerszczyk” Małgorzaty Węgrzeckiej. Rezultatem konkursu będzie pięknie zilustrowana książka zawierająca 25 najlepszych opowiadań wyłonionych przez profesjonalne jury - po 12 opowiadań z dwóch grup wiekowych (klasy I-III oraz klasy IV-VI) plus jedno Grand Prix wyłonione spośród wszystkich nadesłanych tekstów. Każdy ma szansę na zwycięstwo! Obecność uczniów w takiej publikacji to radość i prestiż - i dla dzieci, i dla szkoły.
Konkurs, w którym wzięła udział utalentowana Ania Lipka, polegał na napisaniu zakończenia, liczącego nie więcej niż 500 słów, do jednej z trzech historii, do których rozpoczęcie stworzył pisarz Rafał Witek. Piątoklasistka wybrała publikowany poniżej fragment, proponując ciąg dalszy historii. Publikacji nadała tytuł „Studnia marzeń”.
Zapraszamy czytelników do lektury!
Przygoda:
Tego dnia Natalka po raz pierwszy w życiu sama wracała ze szkoły. Długo prosiła rodziców, żeby się zgodzili. W końcu była już dużą dziewczyną! Gdy tylko zajęcia dobiegły końca, dziewczynka popędziła do szatni, zmieniła obuwie i wybiegła ze szkoły. Czuła się taka dorosła i samodzielna! Pewnym krokiem ruszyła przed siebie. Doszła do parku i skręciła w alejkę prowadzącą ku Dużej Ulicy. Otuliła ją cisza wielkich, rozłożystych drzew. Płatki śniegu tańczyły w powiewach wiatru. Zapadał zmierzch, ale parkowe latarnie jeszcze się nie włączyły. Nagle – w mroku przed sobą – Natalka dostrzegła niewyraźny kształt. Stanęła zaskoczona, bo oto…
STUDNIA MARZEŃ
… bo oto z cienia wyszła wysoka, tajemnicza postać. Odziana była w długie, brązowe szaty do ziemi i czarną pelerynę. Ciemny kaptur zakrywał głowę i prawie całą twarz nieznajomego. Dziewczynka chciała uciekać, ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Człowiek w pelerynie zbliżał się powoli, łagodnie stawiając kroki. Sprawiał wrażenie, jakby nie chciał zrobić jej krzywdy. Nagle odezwał się spokojnym, delikatnym głosem:
-Nie bój się, Natalko. Nic Ci nie zrobię.
-Skąd pan wie, jak mam na imię?- wyjąkała przerażona.
-Wszystko Ci wyjaśnię, ale nie tutaj- odpowiedział nieznajomy. Teraz dziewczyna była pewna, że to mężczyzna. Gdy podszedł bliżej, zobaczyła jego szerokie barki i zarost na brodzie. Kaptur wciąż zakrywał mu oczy, więc nie mogła z nich wyczytać jego zamiarów.
-Chodź ze mną.
-A jeżeli chce mnie pan porwać?- spytała.- Nigdzie nie pójdę.
-Faktycznie, nie mam nic na potwierdzenie moich słów, ale zapewniam Cię, że moje intencje są jak najbardziej szczera.- Chodź!- powtórzył, tym razem dobitniej. -Wszystko Ci wyjaśnię, musisz mi tylko zaufać.
Dziewczynka, ku własnemu zdumieniu stwierdziła, że w pełni wierzy temu człowiekowi. Bardzo chciała się dowiedzieć, kim on jest i skąd znał jej imię. Mimo wszystko zdecydowała się pójść za nim.
-Dobrze- powiedziała.-Pójdę z panem, ale musi mi pan wszystko wyjaśnić.
-Ależ oczywiście!
Mężczyzna poprowadził ją wąską, ledwie dostrzegalną pomiędzy gęstą trawą dróżką. Natalka zastanawiała się, dlaczego wcześniej jej nie zauważyła. Przecież wiele razy chodziła z rodzicami Dużą Ulicą, nieraz zbierała w trawie kwiatki i opadłe liście jesiennych drzew.
-Jesteśmy!- Z rozmyślań wyrwał ją głos nieznajomego.-To już tu.
Dziewczyna podniosła wzrok. Zobaczyła dużą, złotą bramę z dziurką od klucza pośrodku. Nie była ona zwyczajna, jak inne dziurki, lecz ogromna, z bogactwem zdobień. Po obu stronach bramy stały pozłacane, kamienne lwy. Człowiek w pelerynie wyciągnął z kieszeni duży, srebrny klucz, równie fantazyjnie ozdobiony co otwór w bramie, po czym włożył go do dziury i przekręcił dwa razy w prawo i raz w lewo. Wrota rozstąpiły się z cichym skrzypnięciem. Natalka weszła za nieznajomym do pięknego, dużego ogrodu pełnego kolorowych kwiatów. Na niewielkich jabłoniach rosło pełno owoców, a krzaczki malin i jeżyn aż uginały się pod ich ciężarem. Na przeciwległym skraju łąki stał biały dom. Był średniej wielkości, miał taras ze stołem i czterema krzesłami oraz maleńką wieżyczkę, pomalowaną złotą farbą, w motyle. Chociaż na ulicach leżał śnieg, tutaj nie można było dostrzec nawet jednego płatka. Jednak dziewczynka nie przyglądała się kwiatom, ani domowi. Jej uwagę przykuła, znajdująca się naprzeciwko niej, duża, cembrowana studnia. Dookoła niej, z białych i czarnych kamieni, ułożony był okrąg, nad którym unosiła się delikatna, srebrzysta mgiełka. Wokół rosło wiele roślin, lecz wewnątrz pierścienia rozkwitły tylko maleńkie, złote kwiatki o pięciu płatkach i błyszczącym środku. Nieznajomy skierował się właśnie w tę stronę.
-Co to za studnia?- zapytała Natalka.
-To Studnia Marzeń- odpowiedział mężczyzna w pelerynie. –Ja jestem jej strażnikiem.
-Jak ma pan na imię?- spytała.
-Dla większości ludzi moje imię pozostaje tajemnicą, jednak myślę, że Tobie mogę je zdradzić, pod warunkiem, że obiecasz dochować sekretu. Natalka przyrzekła uroczyście.
-A więc dobrze- powiedział nieznajomy. –Jestem Adar.
-O co chodzi z tą Studnią Marzeń?- chciała wiedzieć dziewczynka.
-Prawie każde dziecko ma marzenia. Jeśli pragnienie jest bardzo silne, malec myśli o nim nawet we śnie. Takie sny rejestruje maszyna w wieżyczce tego domu- mówiąc to, wskazał na biały budynek.- Każdego ranka odczytuję te sny. Dzieci, które marzą najgorliwiej przez pięć nocy z rzędu, zostają poddane okresowi próbnemu wynoszącemu rok. Jeżeli po tym czasie brzdąc nie zrezygnuje z pragnienia, któregoś dnia, kiedy jest sam na dworze, prowadzę go do studni.
-Tak jak mnie?- zapytała.
-Właśnie tak- odparł Adar.
-Teraz to by wiele wyjaśniało. Natalka, odkąd pamiętała, miała takie marzenie. Chciała mieć psa. Nie musiał być rasowy, duży ani okazały. Wystarczyłby jej nawet mały kundelek, byle tylko był jej. Zawsze przed snem wyobrażała sobie, że koło łóżka leży pies. Zasypiała z tą myślą, a rano przeżywała ogromne rozczarowanie, widząc przy meblu tylko dywanik i swoje kapcie. W każde urodziny miała nadzieję, że może tym razem dostanie wymarzonego zwierzaka. Z wielkim entuzjazmem rozpakowywała paczki, by po otwarciu ostatniego pudła stwierdzić, że nie ma w nim nic, prócz nauszników, swetra lub lalki. A teraz to pragnienie mogło się spełnić!.
-Czy wie pan o czym ja marzę?- zapytała dziewczynka.
-Tak, wiem- odpowiedział Adar.
-I moje marzenie może się spełnić?- nie potrafiła ukryć entuzjazmu.
-A bardzo tego pragniesz?
Natalka przytaknęła.
-To się spełni.
Mężczyzna wciąż nie zdejmował kaptura, ale dziewczyna dostrzegła, że lekko się uśmiechnął.
-Jak?- spytała.
-Wejdź do kamiennego kręgu- poinstruował ją strażnik studni. Wykonała polecenie. Srebrna mgiełka trochę się rozwiała. – Zerwij jeden ze złotych kwiatów. Pomyśl życzenie i dmuchnij w sam błyszczący środek, a potem wrzuć kwiatek do studni. Natalka pomyślała: ,,chcę mieć psa, proszę, bardzo chcę mieć psa!” i dmuchnęła. Kiedy wrzuciła roślinkę do studni, ponad otworem uniosła się złota chmura pyłu, drobinki zawirowały i wzniosły się ku niebu.
-Czemu nic się nie dzieje?- zapytała nieco rozczarowana.
Adar znów się uśmiechnął, tym razem troszeczkę wyraźniej.
-Cierpliwości. Marzenia spełniają się tylko wtedy, kiedy nie przestaje się w nie wierzyć.
Początkowo nie zrozumiała słów Adara. Była zawiedziona i smutna, nawet odrobinę zła na niego.
-Uwierzyłam mu, a on opowiedział mi bajeczkę dla dzieci- pomyślała.- Chcę już wracać do domu- powiedziała spokojnie, ale stanowczo.
Mężczyzna bez słowa podszedł do kępy fioletowych kwiatków, zerwał jeden i dał Natalce do ręki.
-Powąchaj- powiedział.
Dziewczynka spełniła jego polecenie. Wszystko wokół zawirowało, zaiskrzyło… i nagle znów stała na Dużej Ulicy, w niewielkiej zaspie śniegu. Z początku pomyślała, że wszystko jej się przywidziało, ale po chwili ujrzała w zaciśniętej dłoni mały, fioletowy kwiatek. Włożyła go do kieszeni, po czym ruszyła chodnikiem w stronę domu. Bała się, że rodzice się martwią, czemu tak długo nie wraca, ale kiedy dotarła, nie zdradzali żadnych oznak niepokoju o nią. Mama jak zwykle odwiesiła na wieszak jej kurtkę i oznajmiła, że kolacja gotowa. Tata spytał, jak było w szkole. Wszystko bez zmian. Natalka zjadła, umyła się, a przed pójściem spać przeczytała w łóżku parę rozdziałów książki. Zanim zasnęła, jak zwykle wyobraziła sobie leżącego koło niej psa. Westchnęła, przewróciła się na drugi bok i zapadła w głęboki sen. Nazajutrz rano obudziło ją coś mokrego i szorstkiego, jeżdżącego po jej po policzku. Coś jakby… psi język! Gwałtownie otworzyła oczy i usiadła. Na jej kolana wdrapał się mały, kudłaty szczeniak! Patrzył na Natalkę dużymi, ciemnymi oczami. Miał jasną sierść w brązowe łaty. Był chudy, ale nie zabiedzony. Dokładnie taki , o jakim marzyła. W drzwiach stała uśmiechnięta mama.
- Mamusiu, to dla mnie!- dziewczynka nie mogła uwierzyć w to co widzi.
-Wczesnym rankiem wyszłam wyrzucić śmieci. Ten piesek siedział pod drzwiami. Było zimno i padało, a on patrzył na mnie takim wzrokiem…. Nie miałam serca go zostawić. A Ty chciałaś mieć psa, prawda?
-Dziękuję Ci!- krzyknęła, nie mogąc oderwać wzroku od szczeniaka.- Będę o niego dbać, wychodzić na spacery, karmić, czesać, jeździć do weterynarza…
-Dobrze, dobrze- zaśmiała się mama. – Trochę Ci w tym z tatą pomożemy. Szczerze mówiąc, już od jakiegoś czasu rozważaliśmy kupienie psiaka. Jak go nazwiesz?
Dziewczynka spojrzała zwierzakowi w oczy. Już wiedziała, jakie da mu imię.
-Adar- rzekła, nie zdradzając, że to na pamiątkę przeżytej przygody.
autorka: Anna Lipka